I przyszła taka chwila, że i ja stałam się posiadaczką kota. Trochę podstępnie, ale w sumie się z tego cieszę :)
Bałam się mieć kota w domu, bałam się podrapanej kanapy, podartej firanki (w głowie miałam wizje jej strzępów smętnie zwisających), smrodku z kuwety itd.
Ale jak się okazało, nie jest tak źle i nie taki diabeł straszny :)
Kot mój jest cudny. No wiadomo :)
Psotnik z niego i łobuz, ale jaki kochany :) Mruczy mi do ucha, łasi się, noskiem trąca, ogrzewa swoim ciałkiem :)
Nie jestem go w stanie na razie oduczyć łażenia po stołach i kradzieży jedzenia, dzisiaj wciągnął babeczkę z granatem, kiedyś naleśnika z nutellą, ugotowaną kukurydzę i wiele innych rzeczy, o które bym kota nie podejrzewała, bo że psy zjedzą wszystko to już wiem, ale kot ? :)
Nie jestem go w stanie na razie oduczyć łażenia po stołach i kradzieży jedzenia, dzisiaj wciągnął babeczkę z granatem, kiedyś naleśnika z nutellą, ugotowaną kukurydzę i wiele innych rzeczy, o które bym kota nie podejrzewała, bo że psy zjedzą wszystko to już wiem, ale kot ? :)
Od prawie 3 tygodni układamy sobie wspólne życie i jest fajnie, niepotrzebnie się tak bałam :)
A to mój psotnik, TygRysio :)
Wiem, walnięta jestem ale uwielbiam patrzeć jak on śpi i robić mu fotki :)