Zamiast FURRY miałam ochotę napisać SMELLY, bo mi się kojarzy od razu piosenka z "Przyjaciół", co by nie było takie od czapy od razu, bo akurat ten kotek kiedy przywędrował do mojej mamy był BARDZO śmierdzący, uratowany chyba z jakiejś piwnicy, ale jak widać dorósł, i czego nie widać, przestał śmierdzieć :)
Jest cudny, ładny i przynosi co chwilę jakieś łupy pod dom.
Zasłużył na skrapa :)
No i papier na skrapa też nie jest jakiś przypadkowy, bo to nowa kolekcja SODAlicious, WHOO LIVES HERE "Furrr".
Do tego akrylowe dodatki, również z nowości, taśmy dekoracyjne, dziurkacze, siateczka z działki ;) i turkusowy tusz, którym posmarowałam stemple BoBunny.