22 marca 2012

No nie wiem, nie wiem

 jaki ten tytuł dać znowu, ale pocieszam się, że nie tylko ja mam ten problem :D 

Zacznę może od tego, że mamy wiosnę. 
Kto się zagapił niech przyswoi :)

Osobiście, mam nadzieję, ze okres snu zimowego mi przejdzie i obudzę się jak te niedźwiedzie (prawie dosłownie, bo spasłam się trochę) rześka i pełna energii niebawem, bo dobija mnie to ciągłe zmęczenie i chęć snu :/ Nic zrobić nie można bo głowa leci do dołu :/

Z okazji wiosny na fejsbuku ogłoszono akcję, że witamy wiosnę kwiatkiem, którego trzeba wcześniej samodzielnie uszyć ;)
Ja z moją maszyną do szycia, owszem znamy się, ale widać jeszcze nie najlepiej ;)
Mimo to, po kilku próbach i jednym pytaniu w wątku kwiatowym, czemu ona mi tak plącze nitkę, udało się problem rozwiązać i kwiatki "uszyłam". Jak uszyć je na maszynie to był pikuś (chociaż lepiej mi to szło w wieku lat 6, kiedy szyłam lalkom ubrania na maszynie mamy), to już szycie ręczne po wepchaniu do środka ociepliny, doprowadzało mnie do białej gorączki :/

No ale, pierwsze koty za płoty, dwa pomarszczone kwiaty udało się zszyć. Są jakie są. Trudno ;) 

Jeśli nie chcecie mieć koszmarów w nocy to zamknijcie oczy i zjedźcie w dół, bo zamierzam je pokazać ;)


Oczywiście moim niedoścignionym wzorem jest Llooka i jej kwiatki, ale ... może za sto lat mi się uda coś podobnego uszyć ;)

Odkopałam też w komputerze zdjęcia listownika jaki zrobiłam dla mamy, jednak, zadowolona do końca z niego nie jestem. 




Tak naprawdę nigdy do końca ze wszystkiego nie jestem do końca zadowolona ;)
Taka natura.

I na koniec, zdjęcie fatalne, ale pokażę coś co kupiłam w lumpeksie za 2 złote :)


Nie wiem oczywiście co z tym zrobię, ale na pewno się przyda ;)
Na razie sobie wisi i czeka na przebłysk pomysłu.